środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 1.

Moja mama obudziła mnie dzisiaj wyjątkowo wcześnie. Zaspana ledwo uniosłam jedną powiekę, a potem drugą... Przede mną stała wielka walizka do której musiałam spakować jeszcze kilka ciuchów.
Od niechcenia wyszłam z łóżka najpierw prawą nogą... Nie jestem przesądna, po prostu lewą nogę miałam w gipsie. Wstałam i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam szczupłą dziewczynę o niebieskich oczach. Moje długie, lekko pofalowane i nieogarnięte blond włosy prezentowały się całkiem nieźle...
- Angelika ! Ubrałaś się już ? Wiesz, że za godzinę mamy być u lekarza. -Krzyczała moja rodzicielka.
- Poczekaj chwileczkę !
- Pośpiesz się ! W innym wypadku pojedziesz na kolonie z nogą w gipsie !
Tak, miałam jechać dzisiaj na obóz, a dokładniej na Ibizę. Z geograficznego punktu widzenia to mała Hiszpańska wyspa leżąca na morzu Śródziemnym. Natomiast z mojego punktu widzenia był to raj na ziemi, stolica imprez, drinki z kolorowymi parasolkami, palmy, kokosy, słońce, kąpiele w turkusowym morzu, gorący Hiszpanie.. Mogłabym tak wymieniać godzinami, ale nie miałam na to czasu. Przeczesałam włosy, ubrałam się w krótkie shorty i jakąś za dużą koszulkę i zeszłam na śniadanie.
Moim pierwszym posiłkiem były naleśniki ze szpinakiem, a że za nimi nie przepadałam wyjęłam mleko z lodówki, wyciągnęłam miskę i zrobiłam sobie płatki. W radio akurat leciała moja ulubiona piosenka do której zaczęłam podskakiwać na prawej nodze lekko się kołysząc. Łapiąc ostatnią garść miodowych płatków poleciałam do czerwonego auta mojej mamy które trąbiło już od kilku minut.
    U lekarza wszystko przebiegło po mojej myśli. Doktor wreszcie zdjął mi gips, z czego byłam bardzo zadowolona. Ale zakazał uprawiania intensywnego sportu przez trzy miesiące w innym przypadku kontuzja może powrócić. Byłam troszkę wkurzona, bo przecież jadę na IBIZĘ ! Ale co tam i tak się mama nie dowie co będę robić, więc mój cel zostania królową parkietu nadal aktualny. Ale nie mogę przesadzać, bo właśnie przez mój kochany taniec miałam to białe, sztywne na nodze.
  Wróciłam do domu, chwyciłam za mój iPhone Apple i zadzwoniłam do przyjaciółki:
- Spakowana ?! - Wrzasnęłam jej do słuchawki z wielkim entuzjazmem.
- Hmm.. Nie całkiem.. Zastanawiam się w których butach mam jechać i dlatego mam dylemat które spakować... -Powiedziała Maja.
- A co masz do wyboru ?
- No bo mam dwie pary... Te takie czarne wysokie..
- A te drugie ?
- No i mam jeszcze sandały..
- Na koturnie ?
- Tak.. A co ty taka dzisiaj ?.. Brzmisz jakbyś nie wzięła leków na ADHD. - Powiedziała z ironią, ale ja nie miałam najmniejszej ochoty odgrywać się jej w żaden sposób, zwłaszcza dzisiaj.
- Będę po ciebie za dwie godziny. -Oznajmiłam i rozłączyłam się.

    Co prawda samolot miałyśmy dopiero po południu, ale musiałyśmy dojechać najpierw do Warszawy na lotnisko... Dobrze, że mój tata jest tak dobroduszny, że wyszedł z inicjatywą podwiezienia nas. Chociaż ja myślę, że miał w tym swój interes, jakim było pozbycie się na dwa tygodnie szesnastoletniego problemu. Beze mnie w domu wiało nudą i ogólnie było drętwo. Co prawda mam jeszcze brata, ale jest moim totalnym przeciwieństwem. To ja zawsze byłam ta niedobra i upierdliwa.
Spojrzałam na zegarek i postanowiłam się szykować do wyjazdu. Zapakowałam szczoteczkę do walizki i piżamę, której oczywiście zapomniałabym wziąć.
Poszłam do toalety i założyłam na siebie białą koszulkę bez ramiączek, jeansowe spodenki z wysokim stanem i wysokie koturny, włosy pozostawiłam rozpuszczone.  Do tego lekko przypudrowałam nosek i pociągnęłam rzęsy tuszem. Wyglądałam naprawdę niesamowicie. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i puściłam oczko. Nie chciałam tylko wyglądać zbyt wyzywająco. Nie trawię lasek, które na siłe chcą zaimponować chłopakom odkrywając wszystko co powinno być zakryte. Nigdy nie miałam chłopaka i na razie mi się do niczego nie śpieszy.. Jestem samowystarczalna. Wolę spełniać się jako tancerka i początkująca aktorka. Nie mam czasu na bzdury.
Ale koniec tego myślenia. Szkoła się skończyła, mamy przecież wakacje.
Wzięłam swoją brązową torebkę i założyłam na głowę oldschoolowe okulary. Pożegnałam się z mamą i braciszkiem i wsiadłam wraz z tatą do jego granatowego Audi.

Najpierw pojechaliśmy po moją przyjaciółkę. Czekaliśmy na nią chyba dobre 20 minut, aż złapała mnie zamuła. Patrzyłam przez okno niczym cyborg. Tata prawił mi kazanie, żebym przypadkiem nie spożywała alkoholu i coś tam jeszcze gadał, ale nie za bardzo słuchałam..
Nagle moim oczom ukazała się piękna, brązowowłosa wysoka dziewczyna o smukłej sylwetce i hipnotyzującym spojrzeniu. Była ubrana w krótkie spodenki z wysokim stanem, beżową koszulkę i sandały na koturnie. Wybiegłam z samochodu i niczym galopująca sarna pognałam do niej i zawiesiłam jej się na szyi. Ostatni raz widziałyśmy się wczoraj, ale jesteśmy dla siebie prawie niczym siostry i świetnie czujemy się przebywając ze sobą 24 h na dobę.
- Heej, osłupiałam na twój widok. -Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
- A ja oniemiałam na twój. -Odwzajemniła mój uśmiech.
Popatrzyłyśmy na siebie i wybuchłyśmy śmiechem, ponieważ byłyśmy ubranie niemal identycznie.
- Tak nie mogę się doczekać ! Majka ! Czujesz, że dzisiaj w nocy już będziemy popijać drinki pod palmami ?! -Wydarłam jej się do ucha, co najwyraźniej usłyszał mój tata.
- Oj nie byłbym takie pewien co do tych drinków. Ja sobie porozmawiam z waszym opiekunem, żeby miał na was szczególnie oko. -Powiedział stanowczo, ale wiedziałam, że na pewno tego nie zrobi.
Mój tata spakował walizkę Majki, która razem z moją ledwo mieściła się w bagażniku. Wsiadłyśmy obydwie na tylne siedzenie i co chwile posyłałyśmy do siebie zadziorne uśmieszki.

Podróż na lotnisko trwała prawie dwie godziny. W tym czasie ani trochę nam się nie nudziło. Słuchałyśmy wakacyjnych hitów z rmf max i innych stacji tego typu. Śpiewałyśmy i densiłyśmy do każdego kawałka. W mgnieniu oka znalazłyśmy się pod lotniskiem. Mój tata zostawił auto na parkingu i wszedł z nami do środka.. No tak.. Jakby to było gdyby nie sprawdził, czy oby wokół nas na pewno nie ma żadnego gwałciciela ani terrorysty, a my jesteśmy stuprocentowo bezpieczne.
- Angelika wyluzuj, przecież do samolotu z nami nie wejdzie. -Powiedziała Majka widząc moją naburmuszoną minę.
- Znając jego to nie byłabym wcale taka pewna.. A jak inaczej sprawdzi czy nie ma bomby na pokładzie ? - Zaytałam retorycznie na co obydwie cicho zachichotałyśmy.

Miałyśmy się zebrać na półtorej godziny przed odlotem przy centrum informacji, gdzie zajmie się nami opiekunka. W duchu modliłam się, żeby nie była dość stara ani brzydka.. Takie zawsze są wredne i surowe.
Poszłyśmy do toalety, bo Majce skropiły się emocje. Po drodze mijałyśmy kilka osób naszego pokroju, które jak się domyśliłyśmy też leciały na obóz. Wracając zobaczyłyśmy mojego tatę, który wcinał hamburgera.
- No co córcia, wiesz, że jak się denerwuje to dużo jem. -Powiedział puszczając mi oczko.
- Taaa... a no właśnie, która godzina ? -Zapytałam.
- Już możemy iść na zbiórkę. -Oznajmił z mięsem w ustach.

Zjechaliśmy windą, poszliśmy w lewo, potem znowu w lewo i ... Nie mogłam uwierzyć w to co widzę ! Złapałam przyjaciółkę za rękę, która też była nie mniej podniecona.
Naszym opiekunem miał być młody, przystojny facet ! Brunet, czarne oczy, kolczyk w uchu.. Hmmm.. rozmarzyłam się..
Z tego stanu wyrwała mnie przyjaciółka, która szturchając mnie wskazywała na mojego tatę idącego w kierunku młodego opiekuna.
- Ej, tata ! Gdzie idziesz ?
- No ja mu tylko powiem..
- Poradzę sobie. Nie jestem już dzieckiem, które trzeba traktować jak jajko..
- Ale córcia, na pewno ?
- Kocham cię. -Powiedziałam i wtuliłam się w niego.
- No ja ciebie też. - Uścisnął mnie i Maję, po czym poszedł w stronę wyjścia. Oczywiście widziałam, że zerkał w naszym kierunku jeszcze kilka razy...

Postanowiłyśmy powiadomić czarnowłosego przystojniaka, że już jesteśmy. Podeszłyśmy do niego.
- Dzie-dzień dobry. -Wydukałam.
- Dzień dobry ! -Uśmiechnął się i podał nam rękę. - Wy jesteście moimi podopiecznymi, prawda ? Proszę podajcie nazwiska.
- Angelika Koriat.
- Ja Majka.. yy.. Maja Mościcka.
Chłopak wyjął jakieś dokumenty i wpisał nas na listę. Co chwilę na nas zerkał i widać było, że cieszy się, że będzie miał nas na wychowaniu.
- Dobrze dziewczyny, usiądźcie tam i poczekajcie na mnie chwilę. Niedługo przyjdą inni wasi koledzy z obozu lecący z tego lotniska.

Jak powiedział tak zrobiłyśmy. Grzecznie usiadłyśmy, wyjęłyśmy telefon i zaczęłyśmy robić sobie zdjęcia. Po kilku minutach dąłączyli do nas inni obozowicze i wszyscy razem udaliśmy się na odprawę. Nie zajęło nam to dużo czasu. Pokazałyśmy parę razy paszporty, przeszłyśmy przez bramki i czekałyśmy na numer odlotu.
- Szybciej, szybciej, szybciej.. -Mówiła moja zniecierpliwiona przyjaciółka.
- Majka, wszystko w swoim czasie. -Powiedziałam dziwnie spokojnym jak na mnie tonem.
Nagle w tle rozległ się komunikat:
UWAGA , PASAŻEROWIE LOTU 5894 MOGĄ UDAĆ SIĘ DO WYJŚCIA.

Spojrzałam na koleżankę, która omal nie podskoczyła do góry ze szczęścia. Zawołał nas opiekun i ustawiliśmy się w kolejce. Ostatnie pokazywanie dokumentu również przebiegło bez komplikacji. Wyszłyśmy przez duże drzwi razem z innymi ludźmi i oczywiście zrobiłyśmy sobie zdjęcie na tle samolotu.
- Wrzucę na fejsa, wrzucę na fejsa !
- Ogarnij Mościcka, tu nie ma zasięgu. - Uspokajałam koleżankę.

Wsiadłyśmy na pokład, zapięłyśmi pasy i ze zniecierpliwieniem czekałyśmy na start.
Samolot wzbił się ponad chmury. I mam to co chciałam ! Angela i Maja lecą na podbój Ibizy !



____________________________________________________________________

Heej :* Obiecuję, że będę pisać więcej i dokładniej, gdy już będziemy na Ibizie :)
To jest tylko takie krótkie wprowadzenie :)

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział :>
    Zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem o BVB sylwunia09.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się naprawdę nieźle ;)
    Oby tak dalej ;d
    Jak masz ochotę wpadnij do mnie, też piszę o bvb ;)
    http://bvb-story.blogspot.com/
    http://marco-kamila-bvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń